Obśpiewano w niedzielę w Rzeczycy Gospodarza i Starostów, gości, sponsorów i patronów. Na pierwszym miejscu była ziemia – żywicielka i rolniczy trud nagradzany plonem. W Rzeczycy odbyły się w niedzielę gminne dożynki.
„Ty nasza Ziemio Rzeczycka
Ziemio ojców i matek
Tyś nas od wieków żywiła
Tyś nam dawała dostatek”
„- Wy jesteście bohaterami trudu ofiarowanego ziemi, której, jak wiecie najlepiej, oszukać się nie da. Trzeba pochylić się nad nią. Trzeba dotknąć ją, ubrudzić nią ręce. Doglądać i czekać. To utrudzenie dokonuje się bez poklasku, z dala od salonów tego świata, bez kamer i fleszy. To wszystko czynić trzeba po prostu z miłością, tą prawdziwą, której w kolorowych gazetach nie da się znaleźć, miłością, która z wielkich mównic pustych haseł nie rzuca, która jest cierpliwa, łaskawa, nie szuka poklasku, nie unosi się gniewem, nie cieszy się z niesprawiedliwości, we wszystkim pokłada nadzieję.
Z tą miłością do ziemi przychodzicie dzisiaj, utrudzeni pracą rąk, spaleni słońcem i deszczem zmoczeni. Przychodzicie - Wy dzierżawcy - do Pana, co ją stworzył” – mówił do rzeczyckich rolników proboszcz Henryk Linarcik, podczas mszy dziękczynnej za żniwa i plony, celebrowanej w niedzielę w parafialnym kościele św. Katarzyny, gdzie poświęcono dożynkowe wieńce i kosze, symbol tegorocznych plonów i zbiorów.
Oni byli w tym dniu na dożynkowym piedestale, stanowili trzon dożynkowego korowodu, choć nie zabrakło w nim przedstawicieli związanych z rolnictwem służb i firm, władz gminnych, powiatowych i wojewódzkich, przyjaciół rzeczyckiej gminy i rzeczyckich rolników. Korowód podążał za wyładowanym żytnimi snopami drabiniastym wozem zaprzężonym w parę dorodnych koni. Długo w gminie szukano tego zaprzęgu. Znaleziono u Stanisława Gali z Łęga. Ten wóz, też już nie na żelaznych obręczach, wieńce i kosze, „plon niesiony w gospodarza dom” obrazowały kultywowaną pieczołowicie rzeczycką, rolniczą przeszłość i tradycję, które wiodły za sobą współczesną, nowoczesną, choć nadal rolniczą Rzeczycę. W Gminnym Ośrodku Kultury, dokąd zmierzał korowód dożynkowy, witali wszystkich uosabiający strojem wieś obecną i niegdysiejszą, prowadzący uroczystość Agnieszka Kielan i Antek Socha a także dźwięki rzeczyckiego hejnału odtrąbionego przez Mateusza Popowicza. „Pierwsze skrzypce” grali jednak Małgorzata Szczur z Bobrowca i Krzysztof Maciejewski z Rzeczycy, dożynkowi Starostowie. Starościna, gospodarująca rodzinnie na 20 hektarach, ale też szkolny pedagog i działaczka społeczna w środowisku i Starosta, gospodarz na 24 hektarach, z trzema hektarami sadu. To oni wręczali Gospodarzowi, wójtowi rzeczyckiemu Markowi Kaźmierczykowi tradycyjny bochen i dzban miodu, z odwiecznym zastrzeżeniem, że do sprawiedliwego podziału. Wójt dziękował i witał gości. Zaproszenie dostał każdy płacący w gminie podatek rolny. Życzył, by w żadnym domu w gminie i kraju nie zabrakło chleba. Uczciwie i sprawiedliwie dzielonego. Całował z szacunkiem znaczony krzyżem bochenek, kroił pierwszą kromkę do podziału. Przyjmował wieńce od grup starościńskich.
Niezwykłe w tym roku, bo figuralne: jeden w postaci życiodajnej studni z wiadrem pełnym kłosów, drugi – młyn z worami pierwszej w tym roku chlebowej mąki. Pierwszy ma zostać w gminie, drugi zawędruje ponoć aż do Europarlamentu!
A Gospodarz, to z wdzięcznością, to z pokorą przyjmował „obśpiewanie”, za dokonania i przywary. Z tych ostatnich „wytknięto mu”, że młody i przystojny i oglądają się za nim rzeczycanki. Od obu grup wieńcowych „dostało się” żartobliwie i po trosze wszystkim, co ważniejszym przedstawicielom władzy świeckiej i duchowej, gminnych jednostek – ZUK, GOK, GOPS, szkół, radnym, działaczom i mieszkańcom gminy. Dla równowagi proboszcza pochwalono, że na wczasach „zrzucił” 9 kg, wikaremu w miejsce roweru obiecano skuter. Pochwalono gęstą sieć sklepów, wśród których już tylko sexshopu brakuje, zganiono panoszące się na drogach TIR – y, spychające rolników na polne drogi w najlepszym wypadku. Śpiewom nie byłoby końca, gdyby wójt, na wyraźną sugestię śpiewaków, nie wystąpił z odpowiednim poczęstunkiem z tegorocznych zbiorów. Wieńcową część zakończyła więc przyśpiewka: „A ty nasz wianeczku idźże w dobre ręce/ Może w przyszłym roku przyniesiemy więcej!”.
I może tak być, bo podsumowując żniwa i swoje gospodarowanie wójt Kaźmierczyk przypomniał ciężkie dla ozimin, długotrwałe śniegi, majowe mrozy zabójcze dla kwitnących sadów, morderczą dla rzeczyckich warzywników „niemiecką panikę ogórkową”, słotne żniwa. Z mankamentów gminnych – obarczone błędami inwestycje, brak kanalizacji i inne mankamenty z bilansu otwarcia. Obiecał bezstronne, za to aktywne pełnienie urzędu przez wójta i wspierającą go zastępcę Iwonę Łuszcz – Krawczyk, z pierwszymi efektami w postaci wniosku o dotację na kanalizację, odnawianego ośrodka zdrowia, placu zabaw w Sadykierzu.
Po wieńcach dla wójta pełnymi plonów i owoców koszami od poszczególnych sołectw obdarowano najważniejszych dożynkowych gości. Potem wszyscy skorzystali gremialnie z zaproszenia wójta i sołtysów na dożynkowy gościniec, bo oprócz Gospodarza, z tym, co najlepsze do jedzenia i picia wystąpiły tym razem także poszczególne sołectwa gminy Rzeczyca. Przybyło więc w tym roku kilkanaście tradycyjnie obficie zaopatrzonych, prześcigających się w gościnności stoisk o gastronomicznym charakterze, stołów uginających się od regionalnego jadła i napitku i nie było chyba takiego, co odszedłby nie nakarmiony, czy nie napojony. Nie mówiąc o strawie duchowej!
Dosłownie! Z szeroko już znaną inscenizacją autorstwa Janiny Schab „Żniwa, jakich młodzi nie widzieli”, wystąpił gminny teatr im. Bogusławskiego z Lubochni. Pracy, zwyczajów, obrzędów, dożynek, śpiewów i tańców pokazanych w widowisku nie znają już pewnie nie tylko młodzi i najmłodsi, sądząc po zainteresowaniu okazywanym przez pozostałych widzów. Występy gminnych, rzeczyckich hitów artystycznych, orkiestry dętej i młodzieżowego zespołu folklorystycznego poprzedziło wręczenie drugiej w historii statuetki „Przyjaciel Gminy Rzeczyca”. Po Stanisławie Witaszczyku, który wziął pierwszą, drugą otrzymała Krystyna Fuerst, koordynatorka unijnego programu wspierania obszarów wiejskich, dzięki której wsparciu gminne hity artystyczne powstały. Licznych zagorzałych zwolenników miały następne sceniczne produkcje, żywiołowy koncert górali z Żywca, zespołu „Hora” w polsko – węgiersko – słowackim repertuarze wokalno – muzycznym ziem górskich, równie porywający, choć odmienny folklor miejski – koncert kapeli warszawskiej
„Grupa Romana” i całkiem inny – folklor cygański zaprezentowany przez zespół „Talizman”. Do tańca „do oporu” grał zespół muzyczny „Vertus”.
Trudno nie wspomnieć o całym bloku imprez towarzyszących dożynkowemu ceremoniałowi. Była poplenerowa wystawa plastyków nie tylko tomaszowskich, mała scena artystycznych produkcji dzieci i dla dzieci, szczudlarze, niezwykłe makijaże, wyścigi w workach, zawody gminnych siłaczy. Dużym powodzeniem cieszyła się wielka loteria fantowa. Wielka także ze względu na rozmiary fantów. Oprócz tych drobnych, można było wygrać dwa żywe prosiaki i…28 ton płukanego żwiru!
Słowa uznania należą się scenografom tegorocznych dożynek. Wiejskie opłotki, snopy zbożowe stworzyły tak realistyczny nastrój, że próbowała się w nim zadomowić na stałe para gołębi – pawików, których zupełnie nie zrażały najróżniejsze dożynkowe decybele!
Marek Miziak TiT