A ten wasz muzykant gra i przytupuje
Aż się Matka Boska z nieba przypatruje!
- wyśpiewały Stachowi Skibie i rzeczycanom "Sitowianki", które przyjechały fetować Skibę, grajka z Paulina. Na początku była msza intencyjna odprawiona przez proboszcza Linarcika.
Stacho Skiba i jego kapela są nawykli do pełnych sal i gali. Na konkursach w całym kraju "biorą wszystko" i duża publika dla nich nie nowina. Ale to, co w niedzielę spotkało ich lidera przeszło wszelkie oczekiwania. Dla Skiby przyjechało do Rzeczycy z pół Polski. Środkowej, tej, co gra na skrzypkach i zna się na ludowej muzyce. Bo Stach to nestor i maestro w tej dziedzinie. W niedzielę, 15 bm. był w Rzeczycy benefis Stacha Skiby.
Choć tutejsza, rawsko-opoczyńska, mazowiecka muzyka płynie Stachowi jakby prosto z serca, to nie urodził się przy jej dźwiękach, nie wyssał melodii równin z mlekiem matki. Urodził się w 1932 roku w Rytwianach, w ówczesnym powiecie sandomierskim. Długo jednak tam miejsca nie zagrzał. Widać między Kielcami i Rzeszowem chleba nie było w nadmiarze, bo Stach ruszył za nim wraz z rodzicami do bardziej centralnej Polski. - Ojciec pracował przy maszynach, w kuźniach, a tuż przed wojną został ekonomem u rzeczyckiego dziedzica - sięga pamięcią do swoich najmłodszych lat Stacho Skiba.
Pierwsze skrzypeczki jakie pamięta, to te zrobione własnoręcznie, gdy miał siedem lat. Coś tam udało się na nich nawet urzępolić, ale gra to nie była. Za to wspomnienie nieodparcie przywodzi na myśl znaną ze szkoły nowelkę. "Staszko Muzykant" uniknął jednak losu literackiego pierwowzoru. - Słuchało się kapel na weselach, ale z daleka, bo można było oberwać od podchmielonych weselników. Nie o weselników chodziło, ale o muzykę. Żeby podpatrzeć, zapamiętać ile się tylko da.
Zapamiętał tyle, że gdy wreszcie miał pierwsze prawdziwe skrzypce, zagrał jak z nut, choć tych na początku nie znał. Nauczył się później. Też sam, jedynie z pomocą książek. No i ćwiczył. A trening - wiadomo - czyni mistrza. Szybko się na nim poznały kapele i chętnie dobierały do składu. Chadzał z nimi na wesela, poprawiny, albo na muzykę, jak się mawiało tu na potańcówki, czyli dzisiejsze dyskoteki. Doszło do tego, że inni, zabrani już grajkowie wchodzili w skład kapeli tylko wtedy, gdy był tam już Stach Skiba. - Ile takich muzyk się ograło? Nie policzyłbym. Wesel? Przy tysięcznym przestałem liczyć. Mam nadzieję, że wszystkim, co im na początku wspólnej drogi przygrywałem, powiodło się w życiu.
Jest ze swoją kapelą słynną postacią festiwali i konkursów ludowej muzyki. Niewątpliwie dzięki wirtuozerii Skiby gry na skrzypkach, która nie jest grą tylko, lecz także żonglerką instrumentem. - Kiedyś robiłem instrumentem osiem obrotów w powietrzu, chwytałem i grałem dalej. Wszystko w takt. Bez tracenia rytmu. Teraz palce nie takie chwytne. Mogą nie złapać. Żal by było instrumentu gdyby upadł. I w powietrzu, bez opierania o ramię, trudno już grać dłużej. Ramię nie takie silne. Dawniej w ten sposób można było całą noc, całe wesele. Mówili, że diabeł mi skrzypce podtrzymuje - wspomina ostatni taki grajek na Paulinie.
W niedzielę przyjechali do Rzeczycy "skrzypacze" z całego, rzec by można, kraju środkowopolskiego. Jan Kieliszek z Królowej Woli, Jan Matysiak z Radzic, Eugeniusz Rebzda z Łaznowa, Piotr Rudzki ze Sławna, Józef Stankiewicz z Rawy Mazowieckiej, Stanisław Wolski z Drzewicy, Henryk Żak ze Stanisławowa, Stanisław Wojciechowski z Rawy i Józef Zawada z Koluszek. Przyjechali, by zagrać jedyny w swoim rodzaju koncert: "100 lat dla Stacha Skiby" na najlepsze ludowe skrzypce jakie istnieją w tym regionie. Sto lat dla laureata i właściciela tytułu zasłużony dla kultury polskiej i nagrody im. Oskara Kolberga. Teraz do tego zestawu doszedł brązowy medal zasłużony Kulturze Gloria Artis. - Są jeszcze dwie klasy tego medalu. Życzymy zdobycia obu - mówił dekorując Stacha w imieniu ministra kultury i dziedzictwa narodowego Stanisława Michała Ujazdowskiego wójt Rzeczycy Marek Pałasz, niewątpliwie mecenas ludowych artystów z tego terenu.
Inny niezwykły koncert, wysłuchany przez bohatera imprezy ze łzą w oku, dali najmłodsi adepci sztuki "skrzypackiej", m.in. Karolina Grzejszczyk i Maciej Jura. Dodać tu warto, że Skiba też jest nauczycielem gry na skrzypcach. Nie tylko dla wiejskich muzykantów, ale też dla studentów wyższych uczelni muzycznych, którzy u niego poznają tajniki gry obce salom koncertowym i filharmoniom.
A gdy już wszystko odegrano, odśpiewano, wytańczono i wręczono, łącznie z portretem najsłynniejszego muzykanta, namalowanym przez Marię Bunzel, na salę wjechał godny okazji tort, którym ugoszczono wszystkich uczestników pierwszego takiego benefisu w Rzeczycy.
Naród, który przestaje śpiewać, przestaje żyć - powiedział niegdyś mądrze wielokrotnie przywoływany w niedzielę w Rzeczycy Oskar Kolberg. Stanisław Skiba ma wiele zasług w tym podtrzymywaniu życia naszego narodu.
Marek Miziak